poniedziałek, 4 sierpnia 2014
Prolog
- Tori! Tori!
Tłum skandował moje imię. Traciłam grunt pod nogami, ale moja reputacja znaczy dla mnie więcej niż zdrowie. Jestem szalona? Może.
Z rozmachem przechyliłam kolejny kieliszek rosyjskiej wódki. Paliła mój przełyk, ale odpędziłam ochotę na odkaszlnięcie. Pijąc alkohol nie myślałam, a o to mi chodziło. Nie chcę myśleć. Chcę zapomnieć o całym moim życiu, potraktować je jak jedną wielką imprezę. Ciągle to robię. Wychodzę z domu bez informacji, kiedy wrócę, potem słaniając się na nogach, ostatkiem sił pukam do drzwi. Wysłuchuję krzyków, ale ignoruję je. Tak właściwie zagłusza je potrzeba zwrócenia zawartości żołądka na drogocenny dywan mamy.
- To moja przyjaciółka, ludzie! Wszechmogąca Victoria Clarissa Carter! Zapamiętajcie te imię!- Olivia krzyczała na całą salę. Nie mogłam wyjść z podziwu dla jej donośnego głosu. Potrafiła przekrzyczeć muzykę, która cicha nie była, mogę zapewnić.
Złapałam Vicię pod ramię starając się zachować pionową postawę ciała. Mamrotałam coś, ale nie jestem w stanie powiedzieć co.
- Jestem z ciebie tak cholernie dumna! Wypiłaś...tak właściwie nie wiem ile, ale na pewno pobiłaś jakiś rekord maleńka- Olivia opowiadała jakieś bzdury, a ja standardowo jej nie słuchałam.
- Boże, następnym razem dasz radę jeszcze więcej! Rosyjski alkohol. Kto by pomyślał!
- Zamknij się.
Zamilkła.
Zaciągnęła mnie do łazienki. Różowe kafelki nie pasowały do rzeczy, które się tu działy. Olivia skuliła się i podejrzała do kabin. Trzy były puste. W czwartej, ostatniej, znajdowały się dwie osoby. Powiem tak: na pewno nie rozmawiali.
Oparłam się dłońmi o porcelanową umywalkę, która wymagała zastosowania całej gromady środków dezynfekujących. Zerknęłam w lustro, które było obrzydliwie brudne, jednak w niektórych miejscach można jeszcze było jeszcze się zobaczyć.
Czarne kreski, którymi obwiodłam oczy były teraz rozmazane, a tusz rozkruszył się, brudząc mi twarz. Błyszczyk już dawno znikł, a włosy miałam okropnie skołtunione. Będę musiała je rozczesywać przez tydzień! Moja mała czarna podciągnęła się do góry, że można ją było wziąć za top. Tylko szpilki pozostały bez szwanku. Ogarnęły mnie mdłości, więc zaprzestałam oceniania swojego wyglądu na rzecz, wymiotów. Umywalka już uprzednio błagała o wyczyszczenie, a ja tylko pogrążyłam ją w gorszym brudzie.
- Wychodzę!- Krzyknęłam do Olivii i nim zdążyła mnie zatrzymać, wyszłam z łazienki. Przeciskałam się przez ludzi, którzy zapomnieli o moralności. Nie jestem cholernym wampirem, ale odór potu szczególnie mi przeszkadzał.
Weszłam w sam środek grupki, która miała już sporo promili.
Poczułam jak ktoś uszczypnął mnie w pośladek. Automatycznie wytrzeźwiałam i odwróciłam się, aby "wyjaśnić" napastnikowi definicję przyzwoitości. Nie jestem aniołkiem, ale istnieją pewne granice. On je naruszył.
Zamachnęłam się i pozostawiłam czerwony ślad w kształcie dłoni, na twarzy faceta. Nie wyglądał na bystrzaka. Jestem pewna, że pod górą mięśni nie pozostał już nawet fragment umysłu.
- Jeszcze raz mnie dotkniesz, a pożałujesz. Zdaje się, że OIOM ma specjalne miejsce dla takich jak ty.
- Ty mała...- wysyczał, jednak szybko przybrał protekcjonalny ton- Jesteś ładna. I inteligentna, to widać. Może chcesz...
Nie zdążył dokończyć. Pięść sama wystrzeliła mi na przód, przyrzekam. Rozkwasiłam mu nos. I niech jeszcze ktoś powie, że sztuki walki nie przydają się w prawdziwym świecie, phi!
Alkohol przytłumił moje zmysły. Zwykle odznaczałam się nadzwyczajnym refleksem, a teraz byłam w szoku, gdy w ciągu jednej sekundy facet przerzucił mnie sobie przez ramię. Nie dałam się jednak zastraszyć i ulec panice. Wbiłam łokieć w jego nerkę. Zszokowany puścił mnie. Sprawnie wylądowałam na nogach, a napastnik kulił się z bólu. Roześmiałam się. Nachlałam się za stu, nie byłam przygotowana do walki, a powaliłam wielką górę mięśni zwykłym ciosem w nerkę.
Zlekceważyłam go.
Ciesząc się z mojej niesłabnącej kondycji i szczęścia, zupełnie zignorowałam mężczyznę. A powinnam obserwować atakującego, póki nie będę pewna, że nie stanowi już zagrożenia. Nawaliłam, bo dałam się podejść i ogłuszyć poprzez uderzenie w głowę.
Świat rozmazał mi się przed oczami. Ciągle w głowie pobrzmiewał mi śmiech Mięśniaka, jak zaczęłam go w duchu nazywać. Głośna muzyka zaczęła powoli się ściszać, a wszelkie kolory blednąć. Traciłam panowanie nie tylko nad ciałem, ale i nad mózgiem. Już nie mogę liczyć na umiejętności, które osiągnęłam, czy na wrodzony spryt. Mogłam tylko...nic nie mogłam. Zaraz zupełnie stracę przytomność, a wtedy...A wtedy będzie po mnie.
Hej!
Zaczynam od nowa. Można uznać, że moje poprzednie "rozdziały" były taką próbą generalną. Tym razem powinno być lepiej, więc mam nadzieję, że wam również bardziej będzie się tutaj podobało. Może jeszcze coś pozmieniam w wyglądzie bloga, coś w fabule opowiadania...postaram się, abyście się tutaj nie nudzili :)
Alex
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz